CHCIAŁ BYĆ WOLONTARIUSZEM, A ZOSTAŁ TATĄ ZASTĘPCZYM CIĘŻKO CHOREGO CHŁOPCA

Rok temu, w połowie grudnia 2022 r., Mariusz został wolontariuszem w Pałacu, czyli hospicjum stacjonarnym Fundacja Gajusz. Miesiąc później w Pałacu zamieszkał Wiktorek, chłopiec z ciężką wadą serca HLHS. Jeszcze wówczas Mariusz prowadził firmę i był singlem. I za nic w świecie by nie uwierzył, że za 9 miesięcy zawiesi działalność i zostanie tatą zastępczym dla 2-latka z PEG-iem i respiratorem. Zanim jednak tak się stało, Wiktorek doświadczył ogromu cierpienia podczas wędrówek po szpitalach. Zaczęło się od RSV…

3 zdjęcia
ZOBACZ
ZDJĘCIA (3)

„W zetknięciu z nim Wiktorek okazał się całkiem bezbronny. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę, więc ????karetka odwiozła go prosto pod respirator na intensywną terapię. (…) Po RSV chłopiec miał zapalenie płuc, sepsę i znów chore płuca. Za każdym razem był w tak ciężkim stanie, że ratowano go śpiączką. – Ze cztery razy lekarze kazali mi się z nim żegnać, bo już nie mogli mu bardziej pomóc. Widziałem po jego wyglądzie, że jest kiepsko. Obiecałem Wiktorkowi, że cokolwiek się z nim stanie, to i tak będę przy nim. Leżał wtedy w samej pieluszce, a wokół sterczały rurki od aparatury. To wtedy po raz pierwszy zobaczyłem jego blizny po operacjach. Złapałem go za malutką dłoń, a on chwycił mnie za palec. Nie miał siły poruszyć rączką ani nóżką, a po policzku płynęła mu łezka… – opowiada.

Któregoś dnia pielęgniarka w szpitalu zagrodziła Mariuszowi drogę i zapytała, czy jest przygotowany na to, w jakim stanie jest dziecko. – Przy sepsie Wiktorek bardzo spuchł. Tak bardzo, że aż go nie poznałem. Konieczne było przetaczanie krwi. Lekarze mówili mi, że z tego to nawet zdrowe dzieci nie wychodzą. Do tego prosto z sepsy wpadł w zapalenie płuc i znów musieli go reanimować. A później dowiedziałem się, że z Matki Polki pojechał do hospicjum w Olsztynie. To był dla mnie cios. Ze Zduńskiej Woli do szpitala w Łodzi miałem niecałe 60 km. A tu nagle Olsztyn, 360 km od mojego domu – mówi.

(…) – Już wtedy czułem, że od kiedy ten mały smyk wyjechał do Olsztyna, to brakuje mi go coraz bardziej. To, co przeszliśmy razem na intensywnej terapii, zacieśniło nasze więzi. Dlatego pojechałem do niego na tydzień do szpitala. Staliśmy się sobie jeszcze bliżsi. Ale te 7 dni szybko zleciało. I tak zacząłem kursować między domem a szpitalem. Tydzień w Zduńskiej Woli, tydzień w Olsztynie.

(…) Od ponad pół roku oddech Wiktorka jest wspomagany respiratorem. Maluszek wciąż nie wydaje żadnych dźwięków, czego powodem (oprócz rurki) jest porażenie fałdu głosowego. – Gdy był w szpitalu, to najbardziej poruszało mnie właśnie to, że Wiktorek jest całkiem bez głosu, więc nie może wykrzyczeć swojego bólu, cierpienia i samotności.

W domu czekał na niego własny pokój i zabawki, ale na razie nie może korzystać z nich jak zdrowe 2-latki. Wiktorek jeszcze nie siedzi. Próbuje przemieszczać się w łóżeczku, ale jego ruchy są ograniczone, bo ma wokół rurki, wężyki i sprzęty. Z szyi wystaje mu rurka, do której podłączony jest respirator, a do niego z kolei koncentrator tlenu. Do tego pulsoksymetr przypięty na stałe do stópki i pompa z PEG-iem: – Śmieję się, że tyle mamy wolności, ile rura długości. Jak będziemy chcieli wyjść na spacer, to wszystkie sprzęty muszą jechać z nami. Mam nadzieję, że z czasem się ich pozbędziemy.

Zresztą z tym pokojem dla Wiktorka to Mariusz nieco przesadził. – Wszystko dla niego przygotowałem, a później uświadomiłem sobie, że nie mogę go tam samego zostawić. Większość życia toczy się przecież w salonie, więc Wiktorek przeniósł się tu z całym sprzętem. No może prawie z całym, bo dopiero w domu odkryłem, jak głośny jest koncentrator tlenu. Nie dało się przy tym spać. Ale 8-metrowy wężyk pozwolił wynieść go do innego pokoju – mówi.

(…) Gdy Mariusz rozmawia z kimś przez telefon, to i tak co rusz zagaduje do maluszka. Po pierwszym miesiącu w roli zastępczego taty mówi, że czuje się z tym bardzo dobrze. – Szczerze? Odkąd pamiętam, chciałem stworzyć dom dla dziecka, które nie może być z biologiczną rodziną. Gdyby Wiktorek został w hospicjum w Łodzi, to pewnie bym go odwiedzał i dalej był wolontariuszem. Dopiero jego wyjazd do Olsztyna uświadomił mi, jak bardzo mi go brakuje. Chyba byliśmy sobie pisani. Niezależnie od tego, jaki będzie jego stan, dla mnie Wiktorek jest idealny. Mój mały smyk”.

Historia Wiktorka i Mariusza została opublikowana w papierowym wydaniu kwartalnika Fundacji Gajusz oraz na:

Opowieść o sile uczucia do ciężko chorego maluszka to najlepszy dowód na to, że w pieczy zastępczej chyba częściej niż w jakiejkolwiek innej branży cuda po prostu się zdarzają.

Polecane aktualności

Wiwat Biało-Czerwona!

Katarzyna Zielińska / Oddział Dziedzictwa Łodzi

Marsz ze 123-metrową flagą Polski uświetnił obchody Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej.… więcej

10. rocznica kanonizacji Papieża-Polaka

Patryk Wacławiak / BAM

W 10. rocznicę kanonizacji Świętego Jana Pawła II – pamiętamy o Honorowym Obywatelu Miasta Łodzi.… więcej

Pamiętamy i będziemy pamiętać! 84. rocznica Zbrodni Katyńskiej

Tomasz Walczak / BRP

„Piąta rano. Od świtu dzień zaczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne!).… więcej

Rusza akcja "5 dla Ziemi"

MM / KS

Organizatorami tej charytatywnej inicjatywy z okazji zbliżającego się Dnia Ziemi (22 kwietnia) są… więcej

Kwiaty na imieniny Marszałka. Łodzianie złożyli hołd Józefowi Piłsudskiemu

Tomasz Walczak / BRP

Dochowując corocznej imieninowej tradycji członkowie Społecznego Komitetu Pamięci Józefa… więcej