Święto ustanowiono pod ważną datą. 10 września 1943 władze hitlerowskie dokonały serii aresztowań polskich rodzin w wielkopolskiej miejscowości Mosina. Dorośli, oskarżeni o antyniemiecką działalność przetransportowani zostali do obozów koncentracyjnych, a ich dzieci - do obozu dla nieletnich w zajętej przez Niemców Łodzi. W obozie na ul. Przemysłowej od 1941 r. Niemcy osaadzali dzieci konspirujących Polaków, samotne lub przyłapane na drobnych przestępstwach. Codzienność w tym obozie polegała na uporczywym dręczeniu małych więźniów, poprzez zmuszanie do ciężkiej pracy, głodzenie, karanie fizycznie, a często umyślnie torturowane. W 1945 r. gdy Niemcy uciekli z okupowanych terenów, również "wychowawcy" z Przemysłowej opuścili obóz, a mali więźniowie wyszli przez otwartą bramę i rozproszyli po mieście. Wielu dotkniętych ogromną obozową traumą nie było w stanie zabrać głosu w sprawie obozu na Przemysłowej, dlatego pełna rekonstrukcja historii tego strasznego miejsca nie jest łatwe.
Historię "Przemysłowej" przypomina Pomnik Martyrologii Dzieci "Pęknięte Serce" w parku Szarych Szeregów w Łodzi. To tutaj odbyły się główne obchody, zorganizowane przez Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu.
Do Łodzi przyjechało ponad 100 gości - głównie więźniowie z Mosiny, członkowie licznych stowarzyszeń np. Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dzieci Wojny w Polsce lub Stowarzyszenia Dzieci Wojny w Pruszkowie, także stowarzyszenia dzieci germanizowanych. To związki i stowarzyszenia, które integrują najmłodsze ofiary II wojny światowej i okresu powojennego, dzieci, których dzieciństwo zostało zniszczone, a reszta życia dotknięta traumą. W imieniu ocalałych z obozu na Przemysłowej głos zabrał Jerzy Jeżewicz. Był jednym z dzieci wywiezionych z Mosiny jako bardzo mały chłopiec. Z bólem powrócił do czasów, gdy jako kilkulatek skazany został na głód, zimno i rozłąkę z bliskimi. Zapamiętał, że nie mógł nazywać nawet innych dzieci po imieniu ponieważ "legalny" był jedynie numer obozowy - za inną formę groziły surowe kary. Przypomniał historię 16-latki, która jako jedna z nielicznych osób odnalazła na terenie obozu swoją teczkę aktową, większość dokumentów została bowiem zniszczona. Dokumenty "dzieci z Przemysłowej" były po wojnie ukrywane po domach, w obawie przed ich wyłudzeniem celem zniszczenia i ukrycia prawdy o obozie. Dzięki teczkom przechowywanym w ukryciu odnalało się ok. 500 zdjęć dzieci, które dziś eksponowane są podczas słynnego łódzkiego "marszu dzieci wojny".
Miasto reprezentował wiceprezydent Adam Wieczorek.
- Po zakończeniu II wojny światowej byliśmy przekonani, że to już ostatnie takie wydarzenie w historii. Że umiemy stworzyć mechanizmy, które chronią przed wojna, w szczególności. cywilów, rodziny, dzieci, osoby najsłabsze. Tymczasem dane ONZ wykazują ponad 41 tys. poważnych naruszeń praw dzieci na całym świecie, tylko w roku 2024. Obejmują one m.in. zabójstwa, przemoc seksualną i fizyczną, okaleczenia, porwania, odmawianie dostępu do pomocy oraz przymusowy pobór, a z pewnością nie sa to wszystkie dane, wszystkie świadectwa bezwzględności wobec dzieci.. Pamięć o II wojnie światowej wciąż musi służyć nam jako ostrzeżenie. Musimy wsłuchiwać się w głos Dzieci Wojny właśnie po to by mówić głośno i dobitnie: zrobimy wszystko by dzieci w Polsce nigdy nie stały się już ofiarami wojny. - powiedział wiceprezydent.
Uroczystościom towarzyszyła modlitwa międzywyznaniowa oraz Hymn Dzieci Wojny, który wykonała młodzież ze Szkoły Podstawowej nr 81 w Łodzi, szkoły w pobliżu miejsca martyrologii, która również organizuje liczne wydarzenia upamiętniające przy "Pekniętym Sercu". Następnie kwiaty złożyli przedstawiciele Ocalałych i kombatantów, władz maista i regionu, senatorzy Artur Dunin i Krzysztof Kwiatkowski, wiceprzewodniczaca Rady Miejskiej w Łodzi Agnieszka Wieteska, reprezentanci instytucji państwowych, służb mundurowych, również Roman Kolankiewicz, zastępca Burmistrza Gminy Mosina.